Skip to main content
Słaby występ w meczu z Macovią!

ORLĘTA CIELĄDZ

Herb Orlęta Cielądz

1:2

Herb Macovii Maków

OLIMPIA JEŻÓW

Po trudnym meczu z Jutrzenką, byliśmy nie tylko przekonani o zwycięstwie nad Macovią, kwestią pozostawała liczba zdobytych przez nas bramek. Zbyt duża pewność siebie, sprawiła że mecz ten nie tyko nam nie wyszedł, ale też nie zwiększył naszego dorobku punktowego.

Skład Orląt na mecz z Jutrzenką. Bramkarz: Paweł Kurek; Obrona: Patryk Prokopczyk (63' Karol Gwiazdowicz), Dariusz Gałka, Michał Bąk, Dominik Czerwiński (46’ Adam Socha); Pomoc: Krystian Ciupa, Marcin Ciesielski, Emil Zając (80' Kacper Kozłowski), Rafał Głębocki , Daniel Skoneczny; Napastnik: Michał Żatkiewicz (75’ Marcin Wodnicki).

Zmiana ustawienia z Marcinem Ciesielskim i Emilem Zającem w środku pomocy, wydawała się optymalnym rozwiązaniem na dzisiejsze spotkanie. Mecz rozpoczynamy od silnego uderzenia Emila Zająca, już w 2’. Jednak na posterunku jest bramkarz Macovii. Dobrze grająca defensywa gości, utrudniała nam konstruowanie akcji, z których mogły paść bramki. Z czasem zawodnicy z Makowa przekonali się, że nie taki „diabeł straszny jak go malują”, i coraz śmielej atakowali naszą bramkę. Ostrzeżeniem dla nas była akcja z 18’, po której instynktowną interwencją popisał się Paweł Kurek, ratując nas przed utratą bramki. Drugą tak groźną akcję Macovia stworzyła w 41’, strzałem z rzutu wolnego. Po raz kolejny skuteczną interwencją popisuje się Paweł Kurek przenosząc piłkę nad poprzeczką. To nie były jedyne akcje stworzone przez piłkarzy z Makowa, ale wcześniejsze nie były tak groźne. Orlęta natomiast odpowiedziały zaledwie, jedną sytuacją z rzutu rożnego. W 31’ Daniel Skoneczny wykonuje rzut rożny, Marcin Ciesielski uderza piłkę głową z bliskiej odległości, ale trafia w bramkarza. Należy wspomnieć jeszcze o niecelnym strzale Rafała Głębockiego z rzutu wolnego. Pierwsza połowa kończy się bezbramkowym remisem, ze wskazaniem na Macovię.

Drugą połowę rozpoczynamy, pierwszą składną akcją, po której bramkę zdobywa Daniel Skoneczny. Prowadzimy 1:0 i wydaje się że Orlęta mecz mają pod kontrolą, tym bardziej że zespół z Makowa tak jakby stracił oddech. Ich akcje nie były już tak groźne. Sytuacja zmieniła się w 70’, gdy Macovia zdobyła wyrównującą bramkę, po błędzie naszej obrony. W grę Orląt wkradł się chaos i nerwowość. Popełnialiśmy podstawowe błędy piłkarskie, niecelne podania, złe przyjęcia, brak zrozumienia pomiędzy piłkarzami i co najgorsze wzajemne pretensje wpływały negatywnie na nie najlepszy obraz gry. Wynik mógł być bardziej niekorzystny dla nas, ale sędzia nie uznał bramki zdobytej przez Macovię w 72’, wskazując pozycję spaloną. Co wzbudziło protest piłkarzy i sztabu szkoleniowego gości. Nie podcięło im to jednak skrzydeł i w 82’ Macovia zdobywa drugą bramkę ze stałego fragmentu gry. Niestety po raz drugi po błędzie naszej defensywy. Orlęta próbowały odwrócić losy spotkania, rzucając się do zmasowanego ataku. Obrona Macovii prostymi środkami rozbijała tworzone przez nas akcje. W doliczonym czasie gry, pod bramką gości znalazł się Michał Bąk, który sprytnym zwodem minął obrońcę i zagrał piłkę do Krystiana Ciupy. Niestety podanie przeciął wślizgiem obrońca gospodarzy i piłka opuściła boiska tuż przy słupku. Wykonujemy jeszcze rzut rożny, piłkę zagrywa Daniel Skoneczny, wprost na głowę wbiegającego Karola Gwiazdowicza. Tym razem kapitalną interwencją popisał się bramkarz Macovii, który odbija piłkę przed siebie. Niestety nikt z naszych piłkarzy nie dobił piłki, praktycznie do pustej bramki. Była to najlepsza okazja na wyrównanie od bramki z 48 minuty. Mecz kończy się naszą porażką 1:2.

Macovia nie była zespołem dużo lepszym, ale była skuteczniejsza. Nie można wygrać meczu jeżeli nie stwarza się sytuacji do zdobycia bramki. Graliśmy zbyt wolno i niedokładnie, nie potrafiliśmy stworzyć składnej akcji, do czego piłkarze Orląt, przyzwyczaili kibiców. Mecz ten to już historia, teraz należy koncentrować się na najbliższym spotkaniu z Olimpią Jeżów, które odbędzie się w środę 29 sierpnia o godzinie 18:00 w Jeżowie. Serdecznie zapraszamy.